30.11.07

Dwudziesty dzień kuracji, podsumowanie I paczki

25 Listopada 2007, 15:27

Po stałym zażywaniu Curacne i skończeniu pierwszej paczki, można podsumować pierwszych 20 dni następująco:

- już na początku, w pierwszym tygodniu, wystąpiło silne złuszczanie skóry twarzy oraz wysuszanie warg. W późniejszych dniach odczułem także początki wysuszenia śluzówki nosa i większe zmęczenie oczu po oglądaniu telewizji lub wpatrywaniu się w monitor komputera.

- W wyniku silnego wysuszania warg konieczne stało się używanie pomadki leczniczej (zwilżającej usta). Można taką dostać w każdej aptece, za kilka złotych.

- Zauważyłem także mniejsze przetłuszczanie włosów i ogólnie spadek natłuszczenia skóry twarzy, kiedyś zwłaszcza widoczny na nosie (był dosłownie tłusty - wystarczyło przejechać po nim palcem i cały sobie natłuścić). W chwili obecnej nos jest prawie całkiem wysuszony.

- Początkowo zmiany trochę się zmniejszyły, jednak w drugim tygodniu kuracji, na początku, nastąpiło zapowiedziane przez Panią Doktor pogorszenie - duże nacieki ropne, zwłaszcza wokół nosa.

- Silne złuszczanie twarzy doprowadziło do znacznego wygładzenia policzków oraz okolic przy wargach.

- Na plecach zaobserwowałem zmniejszenie nasilenia zmian i wysuszenie powierzchni pleców, choć bez złuszczania.

- Ogólny stan fizyczny organizmu oceniam jako dobry. Nie odczułem do tej pory żadnych bóli żołądka czy wątroby, nie stałem się otępiały ani zdenerwowany. Zwiększyło się jednak dość wyraźnie zapotrzebowanie mojego organizmu na sen. Wciąż ciężko mi stwierdzić czy jest to spowodowane braniem leku, jednak można przyjąć, że tak, porównując czas trwania mojego snu przed i po rozpoczęciu kuracji.


Czwarty dzień kuracji

9 Listopada 2007, 17:00

Po zażyciu w sumie sześciu kapsułek 20mg Curacne można zaobserwować następujące czynniki:

- początki złuszczania skóry twarzy, zwłaszcza w okolicach zmian (wokół nosa i w okolicy warg).

- początki wysuszania warg, do tej pory w stopniu minimalnym i nie powodującym dyskomfortu.

- brak jakichkolwiek negatywnych zmian fizjologicznych.

- brak występowania bóli organów wewnętrznych i mięśni.

- zwiększone zapotrzebowanie organizmu na sen; nie można jednak stwierdzić jednoznacznie, że jest to spowodowane przyjmowaniem leku.

Pierwszy dzień kuracji


Blog ten powstał dzisiaj, 30 listopada, natomiast moja kuracja zaczęła się odrobinę wcześniej, szóstego listopada 2007. Od początku jej przebieg notuję w zeszycie, dlatego na razie będę stopniowo przenosił tutaj moje notatki.

6 Listopada 2007, godz. 20:00

Pierwszy dzień kuracji.
Stan na dzień dzisiejszy:
- na twarzy przebarwienia oraz ogniska bakteryjne z naciekami ropnymi i torbielami, skupione zwłaszcza około nosa. Pomniejsze zmiany także w okolicy około ustnej (fot. 1)

- plecy pokryte na całej powierzchni drobnymi, czerwonymi krostami, z kilkoma większymi w dolnej części (fot. 2)

- na torsie obserwuje się pojedyncze, drobne wypryski, także ropne; zgrubienia w miejscach niektórych zmian; zmiany ustają poniżej klatki piersiowej (fot. 3).


Początek - badania, lek

Aby poddać się kuracji Izotretynoiną, należy w pierwszej kolejności wykonać badania zlecone przez lekarza dermatologa, prowadzącego kurację. W moim przypadku były to badania krwi i moczu. Chodziło głównie o poziom enzymów wątrobowych ALAT, ASPAT we krwi, także poziom stężenia bilirubiny, poziom trójglicerydów i cholesterolu.
Poniżej zamieszczam wyniki moich badań:

Krew obwodowa
1. Hematokryt 471
2. Hemoglobina 15,0
3. Krwinki czerwone 4930000
4. Krwinki białe 7300
5. Bilirubina Totalna (TBIL) - 1.05 w próbie na 0.00 -1.00 mg/dL
6. Cholesterol (CHOL) - 147 w próbie na 140-200 mg/dL
7. Aspat (AST) - 31 w próbie na 15-40 U/L
8. Alat (ALT) - 47 w próbie na 15-45 U/L
9. Trójglicerydy (TGL) - 59 w próbie na 30-200 mg/dL

Wytłuszczone czynniki to te, którymi zainteresowana była Pani Dermatolog najbardziej. Jak widać, miałem odrobinę podwyższony poziom Bilirubiny oraz Alatu. Tak nieznacznie przekroczona norma mogła być spowodowana niedawnym zażywaniem tetracykliny (badanie przeprowadziłem 30 października 2007, a jeszcze w Sierpniu brałem - nawet po odstawieniu, tetracyklina utrzymuje się we krwi jeszcze długo) lub uwarunkowaniami genetycznymi - Pani Doktor pytała czy ktoś w rodzinie nie ma czasem podwyższonego stężenia tego enzymu.
Ogólnie jednak wyniki badań okazały się pomyślne, także moczu, gdzie nie zanotowano żadnych niepokojących danych i Pani doktor dała zielone światło dla Izotretynoiny.

Lekiem, na który otrzymałem receptę, okazał się być Curacne, produkowany przez francuską firmę Pierre Fabre.
Krótko o powodach, dla których akurat ten, a nie inny: na naszym rynku istnieje kilka preparatów opartych na Izotretynoinie, najpopularniejszy to polski Izotek, jest także Aknenormin, Tretinex czy właśnie Curacne. Moja Pani Doktor prowadziła najwięcej kuracji na Izoteku, a ostatnio zaczęła także przepisywać Curacne, który, zgodnie z jej obserwacjami, ma odrobinę lepsze działanie wygładzające skórę. Także cena Curacne jest odrobinę niższa. W mojej aptece (Dąbrowa Górnicza, woj. Śląskie) zapłaciłem 130 zł za opakowanie Curacne, podczas gdy za Izotek zapłaciłbym 20 zł więcej. Różnica nie jest porażająca, ale jeśli oba leki dają takie same efekty, a Curacne nawet odrobinę lepsze, za niższą cenę, to logika podpowiada wybrać właśnie ten.

Chciałbym jeszcze zdecydowanie oświadczyć, iż nie jest to część kampanii promocyjnej leku Curacne czy też antykampanii innych specyfików opartych na Izotretynoinie. Używam nazw produktów dla pełnego i rzeczywistego przekazania mojej kuracji.

A więc Curacne 20mg. Wytyczne odnośnie dawkowania otrzymałem następujące:
Jednego dnia jedna kapsułka 20 mg, drugiego dwie i tak na zmianę. W opakowaniu znajduje się 30 kapsułek, co rozkłada się na 20 dni zażywania.
Po 20 dniach, zakupuję następne opakowanie i biorę kapsułki zgodnie z dotychczasowym cyklem - na zmianę jedna i dwie przez 20 dni.
A następnie muszę zrobić kolejne badanie krwi i spotkać się z Panią Doktor na kontrolę i decyzję odnośnie dalszej dawki.
Obecna dawka przy wzroście 193 cm i wadze ok 85-90 kg (polegałem na starych danych) to wg Pani Doktor takie minimum, żebym w ogóle odczuł działanie kuracji.
Michał.

wstęp

Witam serdecznie wszystkich odwiedzających.

Nigdy nie umiałem pisać dobrych wstępów w wypracowaniach szkolnych, a z reguły, kiedy już przychodził mi do głowy jakiś pomysł, był za długi.

Dlatego też, daruję sobie jakieś wzniosłe teksty i frazesy, praktycznie i konkretnie wykładając przyczyny powstania tego bloga.

Od mniej więcej ośmiu lat walczę z przypadłością, która w większym lub mniejszym stopniu dopada każdego nastolatka i/lub osobę młodą - trądzikiem.

Przygotowałem mały spis treści dla wszystkich, którym nie chce się (też chyba by mi się nie chciało) czyta
ć opisu mojego przypadku. Można przejść od razu do punktów końcowych.

1. Moja zmora - krótka historia choroby
2. Podłoże psychiczne
3. Leczenie?
4. Izotretynoina
5. Cel bloga


1.
Nie pamiętam już, od czego się zaczęło, nie pamiętam co robiłem na początku, żeby się tego pozbyć. Pamiętam natomiast pierwszą wizytę u dermatologa, po dwóch latach trwania i nasilania się problemu. Stan mojej twarzy był wtedy już dość poważny, wągry, zmiany ropne, pryszcze. Nie można było dłużej problemu bagatelizować, zwłaszcza, że nie znikał, a wręcz przeciwnie - z tygodnia na tydzień stawał się poważniejszy.
I od tego momentu zaczęła się prawdziwa walka, wspierana współczesną medycyną. Maście, żele, kremy, leki doustne - łagodniejsze w działaniu i antybiotyki.
Przerobiłem wszystko, co było dostępne. Nie pamiętam nazw wszystkich leków, które stosowałem, ale wspomnieć mogę choćby Metronidazol (krem, żel, maść i tabletki), Akneroxid, Zineryt, Differin, Aknenormin, Tetralysal i oczywiście Tetracyklinę. Rzeczywiście z początku przynosiły efekty. Jednak w miarę upływu czasu i częstego ich stosowania, "trądzik
" (jeśli można traktować go osobowo) uodparniał się na nie. Później były już zupełnie nieskuteczne.
Nie chcę tracić czasu na szczegołowy opis przebiegu tego kilkuletniego leczenia. Wystarczy powiedzieć, że trądzik
wyewoluował do postaci bolących, ropnych przebarwień, często sporych rozmiarów wypukłości, najczęściej zlokalizowanych wokół nosa, na samym nosie, w okolicy okołoustnej, na czole, skroniach i szyi, a także na powierzchni niemal całych pleców i punktowo na torsie. Jedynym lekiem, który powodował ustąpienie zmian z twarzy i szyi, a także ich uspokojenie na plecach (ale nigdy całkowite zaniknięcie), była tetracyklina (http://pl.wikipedia.org/wiki/Tetracyklina), silny antybiotyk o działaniu antybakteryjnym.
W ostatnim stadium rozwoju (tzn. tym najnowszym) mojego trądziku,
tetracyklina jako jedyna działała skutecznie. Działała jednak tymczasowo i nie usuwała zmian na plecach. Po trzymiesięcznej kuracji tetracykliną, a następnie jej odstawieniu, problem wracał z takim samym stopniem nasilenia.

2.
Trądzik,
wbrew pozorom, to poważny problem, mający  największę odbicie w psychice ludzkiej. Wiele razy słyszałem od rodziców czy najbliższych przyjaciół, że przesadzam, że to nic takiego, że ludzie mają poważniejsze choroby i z nimi żyją. To wszystko prawda, zwłaszcza to ostatnie, ale też nikt, kto nigdy trądziku (tego w poważniejszej, ropnej formie)nie miał, nie będzie w stanie do końca zrozumieć kompleksów nim wywołanych. 
Przecież to trądzik w znaczącym stopniu zawsze obniżał we mnie pewnoś
ć siebie, a to pewność siebie w trudnych chwilach decyduje o powodzeniu. Istnieje też wiele innych, mentalnych aspektów tej sprawy, które ciężko byłoby wyjaśnić, zresztą czytelnicy tego bloga sami pewnie doskonale wiedzą co mam na myśli.

3.
A teraz do sedna sprawy.
Trzeba było zmierzyć się z faktami - współczesna medycyna tak naprawdę do końca nie potrafi radzić sobie z trądzikiem. Istnieje kilka hipotez związanych z jego przyczynami, żadna jednak nie została uznana za jedyną, najprawdziwszą i najtrafniejszą. Wszystkie istniejące środki, także te, które sam stosowałem, to jedynie leczenie objawowe.

4.
Jednak dawno temu, przy którejś z kolei wizycie u Pani Dermatolog, dowiedziałem się o istnieniu leku, który nazywany jest przez lekarzy "ostatnią deską ratunku", lekiem, który stosuje się tylko w przypadku niepowodzenia innych, łagodniejszych środków. Roaccutane,
bo o ten lek wtedy chodziło, to amerykański specyfik, oparty na pochodnych witaminy a, zwanych cześciej Izotretinoiną (http://pl.wikipedia.org/wiki/Izotretynoina). Usłyszałem wtedy, a było to w 2003 lub 2004 roku, że jest to kuracja bardzo droga, średni miesięczny koszt Pani Doktor wyceniła na ok 500 zł, a czas trwania to zazwyczaj 6-8 miesięcy. Co więcej, lek trudno dostępny w Polskich aptekach, musiałby być sprowadzany z zagranicy, co wiązałoby się pewnie z dodatkowymi kosztami. Jednak była to ponoć prawdziwa rewolucja w leczeniu trądziku. W 90% przypadków lek powodował całkowite zahamowanie zmian wywołanych trądzikiem, co więcej, u większości leczonych osób, bezpowrotnie.
Pieniądze nie były na szczęście nigdy przeszkodą (tylko i wyłącznie zasługa moich rodziców), ale moją mamę bardziej przeraziły skutki uboczne, otwarcie wyłożone przez Panią Doktor - obniżenie odporności organizmu, wysuszenie błon śluzowych, ust, krwawienia z nosa, bóle mięśni, stawów, wreszcie depresja oraz zanotowane w kilku przypadkach próby samobójcze.
Temat odszedł na plan boczny i męczyłem siebie, a raczej moją wątrobę tetracykliną.

Wreszcie w te wakacje podjąłem stanowczą decyzję. Byłem w USA na wyjeździe studenckim, pracowałem w recepcji hotelu. Dawno już tetracykliny nie stosowałem i trądzik oczywiście wrócił. Mocny, bolący (niemały wpływ miała na pewno zmiana środowiska, wody itp.). Przeszkadzał mi w wykonywaniu obowiązków, codzienne kontakty z goś
ćmi hotelowymi były prawdziwą udręką. Dodatkowo, gdy znajomi szli w dni wolne na plażę, ja wymigywałem się brakiem ochoty czy koniecznością wyprania rzeczy. Wstydziłem się pleców.
Zdecydowałem - poddam się kuracji Izotretinoiną.
Muszę wspomnie
ć, że kiedy pierwszy raz usłyszałem o nim, wtedy w 2003/4 roku, Roaccutane był jedynym dostępnym lekiem tego typu. W późniejszych latach, amerykańska firma produkująca ten lek, straciła licencję na wyłączność i powstało mnóstwo nowych środków, opartych na Izotretinoinie, także produkcji Polskiej, o wiele tańszych.
Z początku mama nie była do końca przekonana. Wróciły obawy o skutki uboczne, czy warto niszczy
ć sobie zdrowie dla twarzy? Tym razem jednak byłem nieugięty. Jeśli ma to mnie całkowicie i bezpowrotnie wyleczyć? Tak, warto. Dość półśrodków.

5.
Zatem blog ów będzie zapisem przebiegu mojej kuracji Izotretynoiną. Będę zamieszczał w miarę szczegółowe opisy stanu mojej skóry, a także ogólnego samopoczucia oraz zdjęcia mojej twarzy i pleców.

Jeśli ten lek mi pomoże, a taką mam nadzieję i głęboko w to wierzę, to niech ten blog będzie pomocą dla wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej o działaniu Izotretynoiny w praktyce, na przykładzie moim i mojego organizmu.