30.11.07

wstęp

Witam serdecznie wszystkich odwiedzających.

Nigdy nie umiałem pisać dobrych wstępów w wypracowaniach szkolnych, a z reguły, kiedy już przychodził mi do głowy jakiś pomysł, był za długi.

Dlatego też, daruję sobie jakieś wzniosłe teksty i frazesy, praktycznie i konkretnie wykładając przyczyny powstania tego bloga.

Od mniej więcej ośmiu lat walczę z przypadłością, która w większym lub mniejszym stopniu dopada każdego nastolatka i/lub osobę młodą - trądzikiem.

Przygotowałem mały spis treści dla wszystkich, którym nie chce się (też chyba by mi się nie chciało) czyta
ć opisu mojego przypadku. Można przejść od razu do punktów końcowych.

1. Moja zmora - krótka historia choroby
2. Podłoże psychiczne
3. Leczenie?
4. Izotretynoina
5. Cel bloga


1.
Nie pamiętam już, od czego się zaczęło, nie pamiętam co robiłem na początku, żeby się tego pozbyć. Pamiętam natomiast pierwszą wizytę u dermatologa, po dwóch latach trwania i nasilania się problemu. Stan mojej twarzy był wtedy już dość poważny, wągry, zmiany ropne, pryszcze. Nie można było dłużej problemu bagatelizować, zwłaszcza, że nie znikał, a wręcz przeciwnie - z tygodnia na tydzień stawał się poważniejszy.
I od tego momentu zaczęła się prawdziwa walka, wspierana współczesną medycyną. Maście, żele, kremy, leki doustne - łagodniejsze w działaniu i antybiotyki.
Przerobiłem wszystko, co było dostępne. Nie pamiętam nazw wszystkich leków, które stosowałem, ale wspomnieć mogę choćby Metronidazol (krem, żel, maść i tabletki), Akneroxid, Zineryt, Differin, Aknenormin, Tetralysal i oczywiście Tetracyklinę. Rzeczywiście z początku przynosiły efekty. Jednak w miarę upływu czasu i częstego ich stosowania, "trądzik
" (jeśli można traktować go osobowo) uodparniał się na nie. Później były już zupełnie nieskuteczne.
Nie chcę tracić czasu na szczegołowy opis przebiegu tego kilkuletniego leczenia. Wystarczy powiedzieć, że trądzik
wyewoluował do postaci bolących, ropnych przebarwień, często sporych rozmiarów wypukłości, najczęściej zlokalizowanych wokół nosa, na samym nosie, w okolicy okołoustnej, na czole, skroniach i szyi, a także na powierzchni niemal całych pleców i punktowo na torsie. Jedynym lekiem, który powodował ustąpienie zmian z twarzy i szyi, a także ich uspokojenie na plecach (ale nigdy całkowite zaniknięcie), była tetracyklina (http://pl.wikipedia.org/wiki/Tetracyklina), silny antybiotyk o działaniu antybakteryjnym.
W ostatnim stadium rozwoju (tzn. tym najnowszym) mojego trądziku,
tetracyklina jako jedyna działała skutecznie. Działała jednak tymczasowo i nie usuwała zmian na plecach. Po trzymiesięcznej kuracji tetracykliną, a następnie jej odstawieniu, problem wracał z takim samym stopniem nasilenia.

2.
Trądzik,
wbrew pozorom, to poważny problem, mający  największę odbicie w psychice ludzkiej. Wiele razy słyszałem od rodziców czy najbliższych przyjaciół, że przesadzam, że to nic takiego, że ludzie mają poważniejsze choroby i z nimi żyją. To wszystko prawda, zwłaszcza to ostatnie, ale też nikt, kto nigdy trądziku (tego w poważniejszej, ropnej formie)nie miał, nie będzie w stanie do końca zrozumieć kompleksów nim wywołanych. 
Przecież to trądzik w znaczącym stopniu zawsze obniżał we mnie pewnoś
ć siebie, a to pewność siebie w trudnych chwilach decyduje o powodzeniu. Istnieje też wiele innych, mentalnych aspektów tej sprawy, które ciężko byłoby wyjaśnić, zresztą czytelnicy tego bloga sami pewnie doskonale wiedzą co mam na myśli.

3.
A teraz do sedna sprawy.
Trzeba było zmierzyć się z faktami - współczesna medycyna tak naprawdę do końca nie potrafi radzić sobie z trądzikiem. Istnieje kilka hipotez związanych z jego przyczynami, żadna jednak nie została uznana za jedyną, najprawdziwszą i najtrafniejszą. Wszystkie istniejące środki, także te, które sam stosowałem, to jedynie leczenie objawowe.

4.
Jednak dawno temu, przy którejś z kolei wizycie u Pani Dermatolog, dowiedziałem się o istnieniu leku, który nazywany jest przez lekarzy "ostatnią deską ratunku", lekiem, który stosuje się tylko w przypadku niepowodzenia innych, łagodniejszych środków. Roaccutane,
bo o ten lek wtedy chodziło, to amerykański specyfik, oparty na pochodnych witaminy a, zwanych cześciej Izotretinoiną (http://pl.wikipedia.org/wiki/Izotretynoina). Usłyszałem wtedy, a było to w 2003 lub 2004 roku, że jest to kuracja bardzo droga, średni miesięczny koszt Pani Doktor wyceniła na ok 500 zł, a czas trwania to zazwyczaj 6-8 miesięcy. Co więcej, lek trudno dostępny w Polskich aptekach, musiałby być sprowadzany z zagranicy, co wiązałoby się pewnie z dodatkowymi kosztami. Jednak była to ponoć prawdziwa rewolucja w leczeniu trądziku. W 90% przypadków lek powodował całkowite zahamowanie zmian wywołanych trądzikiem, co więcej, u większości leczonych osób, bezpowrotnie.
Pieniądze nie były na szczęście nigdy przeszkodą (tylko i wyłącznie zasługa moich rodziców), ale moją mamę bardziej przeraziły skutki uboczne, otwarcie wyłożone przez Panią Doktor - obniżenie odporności organizmu, wysuszenie błon śluzowych, ust, krwawienia z nosa, bóle mięśni, stawów, wreszcie depresja oraz zanotowane w kilku przypadkach próby samobójcze.
Temat odszedł na plan boczny i męczyłem siebie, a raczej moją wątrobę tetracykliną.

Wreszcie w te wakacje podjąłem stanowczą decyzję. Byłem w USA na wyjeździe studenckim, pracowałem w recepcji hotelu. Dawno już tetracykliny nie stosowałem i trądzik oczywiście wrócił. Mocny, bolący (niemały wpływ miała na pewno zmiana środowiska, wody itp.). Przeszkadzał mi w wykonywaniu obowiązków, codzienne kontakty z goś
ćmi hotelowymi były prawdziwą udręką. Dodatkowo, gdy znajomi szli w dni wolne na plażę, ja wymigywałem się brakiem ochoty czy koniecznością wyprania rzeczy. Wstydziłem się pleców.
Zdecydowałem - poddam się kuracji Izotretinoiną.
Muszę wspomnie
ć, że kiedy pierwszy raz usłyszałem o nim, wtedy w 2003/4 roku, Roaccutane był jedynym dostępnym lekiem tego typu. W późniejszych latach, amerykańska firma produkująca ten lek, straciła licencję na wyłączność i powstało mnóstwo nowych środków, opartych na Izotretinoinie, także produkcji Polskiej, o wiele tańszych.
Z początku mama nie była do końca przekonana. Wróciły obawy o skutki uboczne, czy warto niszczy
ć sobie zdrowie dla twarzy? Tym razem jednak byłem nieugięty. Jeśli ma to mnie całkowicie i bezpowrotnie wyleczyć? Tak, warto. Dość półśrodków.

5.
Zatem blog ów będzie zapisem przebiegu mojej kuracji Izotretynoiną. Będę zamieszczał w miarę szczegółowe opisy stanu mojej skóry, a także ogólnego samopoczucia oraz zdjęcia mojej twarzy i pleców.

Jeśli ten lek mi pomoże, a taką mam nadzieję i głęboko w to wierzę, to niech ten blog będzie pomocą dla wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć więcej o działaniu Izotretynoiny w praktyce, na przykładzie moim i mojego organizmu. 











6 komentarzy:

ivonqa pisze...

Hej:)jestem pod wrażeniem stronki.Gratuluje odwagi i talentu "pismienniczego". Ciekawa jestem jak wygląda sytuacja aktualnie? Ja jestem na Curacne od 4 miesiecy i jest juz wlasciwie b dobrze,ale wciaz pozostaja małe slady i blizny. Pozdrawiam!!:)

katharins pisze...

:))Życzę Ci powodzenia Michale! Doskonale wiem, jaki to mankament żyć z "nim". Mnie nie udało się pozbyć go półśrodkami a dalsze losy marzenia o pięknej skórze odkładam na półkę:)Skutki uboczne mogą okazać się większa zmorą.Moze nie warto kusić los w moim przypadku.Sądzę ze mój problem głownie leży po innej stronie w walce z nim.Ale nie będę Cię zanudzać-spokojnie:D Pozdrawiam Cię ciepło z Bayer.Katia

Unknown pisze...

OSTRZEZENIE!!!! LEK OW POWODUJE SILNE POWIKLANIA, JAK OPORNA NA LECZENIE DEPRESJA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!KONTAKT: 1478424

MałyJeż pisze...

Pisałes, że brałeś Aknenormin, a on też jest retinoidem. dziwne, że wtedy cinie pomógł a teraz znowu się leczysz retinoidami.

Dummy Plug pisze...

ja używałam curacne (apteka warszawa mi poleciła) i zmagałam się z jeszcze większą suchością skóry. Naprawdę - doszło do tego, że skóra na podbródku pękła mi do krwi pomimo nawilżania, podobnie było z ustami. Ale przecierpiałam i jestem szczęśliwa, życie bez syfów jest super :) co do ceny, kupowałam tutaj: http://aptekagold.pl/curacne-kaps-20mg-x-30.html i cena chyba jest trochę niższa od Twojej. Czy zrobiłabym to drugi raz? Tak, ale przygotowałabym się lepiej :)

Mary pisze...

Hej! Dzięki za cenne źrodło informacji :) Właśnie założyłam bloga, gdzie będę opisywać moją rozpoczętą kurację izotretynoiną. Jeśli znajdziesz chwilkę na jej przeczytanie a może i na zostawienie miłego słowa, będzie mi niezmiernie miło. Pozdrawiam ;)